niedziela, 27 listopada 2011

Przepraszam...

Przepraszam, że tak długo nic nie daję, ale nie mam rąk. Mam połowę napisanej notki , ale przez zbliżający się koniec semestru szkolnego, nie mam czasu. Przez korki i szkołę (w której siedzę do 17). Mam czas od 19 lub 20. Zabieram się za lekcję i padam ze zmęczenia :/. Może na święta uda mi się coś dodać, a potem dopiero po maturze... muszę zająć się tematem na maturę ustną. Temat: Sposób przedstawiania chorób psychicznych w literaturze. Bardzo ciekawy i zapewne napiszę kiedyś zrypane sasunaru. :D Ach... normalnie marzę o skończeniu szkoły, wtedy nie będę się martwić lekturami szkolnymi. Powiem tak: zaliczyć, to zaliczę maturę. Kwestia tylko na ile procent. Teraz od wtorku do soboty miałam próbne. 6.50 wychodziłam z domu
A teraz takie coś o mnie. Pewnie niektórzy wiedzą o mojej sytuacji w domu, i chcę wam powiedzieć, że od jakiegoś czasu jest nawet dobrze. Moja mama nie mieszka już ze mną i z ojcem. Nie mam kłótni od samego rana, przez które trzęsły mi się ręce. Alimenty trafiają do moich rąk własnych. Czasem jeszcze usłyszę przykre słowa, ale myślę, że jak się wyprowadzę do akademika lub do koleżanki, to określenie wyrodnej córki powinno zniknąć. Zresztą nie mogę znieść ciągłych ludzi, którzy przychodzą do mojego ojca. Sześć miesięcy i adios. W ogóle... postanowiłam, że pójdę na pedagogikę na trzy lata, a między czasie zrobię maturę z biologii i chemii, żeby pójść na medycynę (chcę zrobić specjalizację z psychiatrii), a jak się nie uda, to na psychologię kliniczną. Prawie to samo, ale nie ma się tylu uprawnień. :)

Wasza Zgred-chan, która jeszcze żyje i na pewno wróci.