środa, 16 lutego 2011

OneShot "Psychodeliczny umysł"

Wybacznie. Nie mogłam się powstrzymać. Miałam ochotę na napisanie czegoś psychodelicznego. Tekst jest w pewien sposób trudny, zagmatwany. Trzeba nad nim pomyśleć, żeby go zrozumieć. Nie odpisuję na komentarze, bo zrobię to, dodając kolejny rozdział o gladiatorach :) Tam też wyjaśnię niedojeśniania związane z "psychodelicznym umysłem". Jest to niby związek... oj zobaczycie. Imiona ukazują się na końcu, żebyście wiedzieli o kim mowa :) Niby nie wyszedł ten OneShot tak jakbym chciała, ale trudno. Kiedyś go poprawię tak, że będę z niego dumna, poki co... zapraszam na OneShota :)
Music
~~!~~


Na ile to był sen i złudzenie, a na ile to była rzeczywistość?
Siedział w fotelu z gazetą w ręku i jak co dzień przeglądał najświeższe wiadomości. Była to jedyna rzecz, której był pewien, że istnieje. Poza tym, był to jego nawyk, przyzwyczajenie, od którego nie mógł się uwolnić. Zawsze w takich wiadomościach szukał czegoś interesującego, co by przyciągnęło jego uwagę. Lubił wiedzieć, co się dzieje w dzisiejszym świecie, a czytanie wyrywało go ze świata realnego, którego tak bardzo nienawidził, i od którego tak bardzo starał się uciec.
- Złaź z fotela, to moje miejsce – warknął czyjś niemiły głos, który doskonale znał. Należał on do osoby, bez której nie wyobrażał sobie życia. Choć mężczyzna zawsze był niemiły i nieczuły i do tego, często był pod wpływem alkoholu, kochał go. Spojrzał na niego z nutką rozbawienia i czułości. Mógłby na niego patrzeć godzinami, ale nie lubił się do tego przyznawać. Mężczyzna był całkowitą nowością w jego nudnym, nieciekawym życiu i nie potrafiłby powiedzieć mu w prosto w twarz, co do niego czuje.
- Ustąpię, jak zrobisz mi herbaty. – odparł, przyglądając się zmianie mimiki jego twarzy. To była kolejna rzecz, którą tak bardzo lubił u tego osobnika. I może było to chore, ale kochał to jak chłopak ściskał usta w cienką linię ze wściekłości.
- Pierdol się! – odpowiedział jak zawsze miło i z ledwością zaczął sunąć pijackim krokiem w stronę kuchni; opierał się przy tym o fotele i inne rzeczy, aby nie stracić gruntu. Jak dojdzie do kuchni, to za pewne nie zrobi mu herbaty, ale chociaż wstawi na nią wodę.
Obserwując mężczyzną kątem oka, postanowił pójść w jego ślady.
- Nie ma nic w lodówce! – krzyknął, zamykając z trzaskiem drzwi od lodówki. Najwyraźniej nie był dzisiaj w dobrym humorze. O ile w ogóle, kiedyś był w dobrym nastroju.
- Nie miałem, za co kupić jedzenia – odparł miękko, nie przejmując się zbytnio. Mówił prawdę. Z pieniędzmi w domu było u nich krucho. A ostatnie pieniądze wydał na rachunki, aby nie odcięto im prądu i wody.
Plask!
- Co ty robisz z tymi pieniędzmi szmato?! – Poczuł piekący ból na policzku, który spowodowany był zamachnięciem muskularnej ręki - Zostawiłam tobie te pieniądze na stole! Miałeś kupić jedzenie! Jestem teraz głodna, a więc i wściekła i nie podaruję ci tego! Wynocha z mojego domu smarkaczu i nie pokazuj mi się, dopóki nie oddasz mi moich pieniędzy! Zrób coś ze swoim ciałem, bo po to je masz. Wykorzystaj je – odpowiedziała, szarpiąc go za włosy i wyrzucając zza drzwi obskurnej rudery.
Nagle oprzytomniał.

Nie pierwszy raz został wyrzucony z domu. Nie pierwszy raz został posłany do sprzedawania własnego ciała. Nie pierwszy raz został uderzony, ale bolało go jednak, że został pozbawiony dachu nad głową w czasie, kiedy dzielił go jeden dzień od wielkiego występu w meczu siatkówki. Był jednym z najlepszych graczy, a następnego dnia miała być jego życiowa szansa, która miała zdecydować o jego dalszym życiu. Dlatego tym bardziej taki stan sytuacji nie cieszył go w chwili obecnej, i na tyle mocno zatruwał mu głowę, że nawet nie postrzegł osoby, która do niego podeszła.
- Chodź, zabawisz się trochę. Musisz się rozluźnić przed meczem – usłyszał głos, należący do chłopaka, stojącego nad nim, i do którego miał mieszane uczucia. Wprawdzie, to przez niego to wszystko się zaczęło. Tak bardzo go nienawidził, że aż go podziwiał i pragnął wyłącznie dla siebie. Toteż wpatrywał się w niego jak na święty obrazek. Nie miał z nim najlepszych stosunków i nie wiedział, czy jest on rzeczywistością czy też tylko złudzeniem. Umysł lubił płatać mu figle. Jednak chłopak okazał się być realny i nie czekając na jego odpowiedź, pociągnął go za sobą w stronę klubu z muzyką.
- Musisz się rozerwać – powiedział. – Dobrze ci to zrobi.

- To jak się dzisiaj zabawimy, ukochany? Na co masz dziś ochotę ? – Spytał go głosem nasączonym erotyzmem. Nie posiadał na sobie żadnego skrawka materiału, który mógłby okryć jego boskie ciało. Był cały golusieńki, jak go stwórca stworzył. I cały był jego. Jego doskonale wyrzeźbione, białe ciało, czarne, bezdenne oczy, które hipnotyzowały i ciemne, jedwabiste, przydługie włosy, które łaskotały go w policzek. Jego ręce sunące po jego klatce piersiowej i brzuchu, i jego język, który ulokował się w zagłębieniu szyi. – Nie oddam cię nikomu – szepnął mu do ucha – słyszysz? Nikomu… - jego prawa ręka powędrowała do spodni partnera – już na zawsze będziesz mój. Chłopak westchnął. Kochał ten popaprany związek. I za każdym razem mógł mu wybaczyć wszelkie jego odchyły.

- Rany, julek! Naruto, co ci się stało? – podbiegł do niego wystraszony, sapiąc ze zmęczenia. Najwyraźniej biegł do niego z kolejki.
 I nie zaprzeczał, że kochał ten stan, w którym troszczył się o niego.
 – Matka znów cię bije? – zapytał spanikowany, dokładnie badając jego ciało wzrokiem. Czuł się w tej chwili jakby był pożerany spojrzeniem jego ukochanego. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie, i żeby zawsze patrzył na niego w ten szczególny sposób jak dzisiaj. Nic mu więcej nie było trzeba. Nawet tlen okazałby się mniej ważny od jego miłości.
- Nie, nie. Nikt mnie nie bije. To tylko wypadek przy pracy, nie musisz się martwić – spojrzał w te zatroskane, czarne, bezdenne oczy, które pochłaniały jego umysł niczym czarna dziura wędrująca po galaktyce.
- Na pewno? – spytał słabo, dotykając delikatnie jego zranionego policzka. Jego dłonie były niezwykle delikatne i miękkie jak na mężczyznę – martwię się o ciebie. Odkąd nie mieszkamy razem, nie ma dnia, w którym nie bał się o ciebie. Nie powinien był ciebie z nią zostawiać. To tylko cię niszczy.
Chłopak uśmiechnął się tylko na słowa ukochanego i przytulił się do jego ręki, by po chwili zatopić się w jego ramionach.
„Już nigdy ci nie pozwolę mnie puścić. Urzekłeś mnie tamtej nocy.”
Jednak po chwili odsunął się od niego. To nie był ten zapach.

Siedział w klasie w ostatniej ławce, zaraz za nim. Czekał na niego, aby mu podziękować za wyrwanie go do klubu w celu rozerwania się. Musiał przyznać, że czuł się w świetnej kondycji, zwłaszcza, kiedy przypominał sobie ubiegłą noc. Mimo tego, chłopak nie pojawił się na lekcjach. Widocznie odpuścił sobie naukę przed dzisiejszym meczem.
Tak jak się spodziewał, zastał go w szatni w czasie przebierania.  Spoglądał na niego bezkarnie, uśmiechając się zadowolenie i badając każdy milimetr jego boskiego ciała. Nie spodziewał się, że ten chłopak może mu dać tyle szczęścia i relaksu w czasie jednej, wspólnej nocy.
- Czego się gapisz, Uzumaki? – spytał oschle, patrząc w jego stronę z pogardą. Wyglądał w tej chwili niczym dzikie zwierze, rozmyślające nad zdolnościami ofiary, marszcząc przy tym swoje czoło.
- To już nawet tego nie mogę? Patrzeć na ciebie? Zabronisz mi, Sasuke? – spytał, podnosząc głowę do góry i spoglądając z satysfakcją w jego onyksowe oczy. – Dlaczego wyszedłeś rano?
Zadał to pytanie, bo bił się z myślami, dlaczego chłopak go opuścił z samego rana, skoro noc spędzili razem.
Chłopak zmarszczył swoje czarne brwi.
- O czym ty gadasz?  Skąd wyszedłem? Słyszysz w ogóle, o czym ty mówisz? Chyba nie wyleczyłeś kaca po wczorajszym – uśmiechnął się z drwiną, wsuwając do końca na siebie czerwoną koszulę z numerem jeden.
- Czemu mnie rano zostawiłeś? – powtórzył, obserwując każdy jego ruch.
Brunet znieruchomiał.
- Zostawiłem? – spytał zdziwiony.
- Tak, zaraz z rana. Myślałem, że razem pójdziemy do szkoły, a kiedy się obudziłem, ciebie nie było. – powiedział, ale zaraz tego pożałował. Coś mu tu nie pasowało. Wyraz twarzy bruneta mu to podpowiadał.
Chłopak zdziwił się jeszcze bardziej, przypatrując się mu z lekkim strachem wymieszanym z rozbawieniem.
- Uzumaki, nie spałem z tobą dzisiaj.
- N-ni-e? – spytał z powątpieniem, a w jego oczach pokazał się zarys paniki. – To, z kim ja..?
- Haha, śmieszny jesteś Uzumaki! – zaśmiał się szyderczo – Czyżbyś miał sen ze mną w roli głównej? – podszedł do niego uśmiechając się drwiąco. Był w tej chwili bardzo pewny siebie, można nawet powiedzieć, że zbyt za bardzo. Umieścił swoje ręce po obu stronach głowy Naruto i spojrzał z rozbawieniem w jego niebieskie, przerażone oczy.
 Już nie podobał mu się ten uśmiech czarnowłosego. Teraz go nienawidził. Nienawidził, że się z niego śmiał, nienawidził go, że mu nie pomógł, nienawidził, że tak się patrzył, nienawidził, że nie rozumiał. Nienawidził!
Wbrew jego oczekiwaniom, wsunął zachłannie język do jego ust. Badał jego podniebienie agresywnie, zahaczając o jego zęby i podgryzając wargi. Rozkoszował się smakiem jego ust, które smakowały gorzką czekoladą. Bawił się jego językiem, a jego dłonie sunęły po jego opalonym ciele, kierując się coraz wyżej.
- Nie! – krzyknął, odpychając go od siebie. Już widział jak leci na ziemię, uderzając głową o zimną posadzkę, roztrzaskując sobie głowę. Widział już teraz tylko krew. Czerwona ciecz zaczęła otaczać go wokół, brudząc jego białe buty. Czuł w ustach posmak metalicznej czerwieni. Widział krew, która widniała na jego rękach. Starał wytrzeć czerwoną plamę, która zdołała otulić całe jego ciało. Nie było skrawka skóry na jego ciele, w którym nie znajdowały się ślady krwi. Był przerażony. Nie wiedział, co robić.
- Nie, nie, nie! – krzyczał rozpaczliwie, uderzając rękoma gdzie popadnie. Nawet nie zauważył, kiedy ciało Sasuke znikło z podłoża, a koło niego stali członkowie drużyny.
- Naruto! - wystraszył się brunet, który jeszcze przed chwilą leżał na ziemi w kałuży czerwieni. Był kapitanem drużyny i usłyszawszy wrzaski kolegi, wszedł do szatni, zobaczywszy blondyna całego ubrudzonego we własnej krwi. Trzymał w ręku resztki szkła, którym ciął sobie skórę na długości rąk, szlochając jedynie słowo „nie”. – Coś ty zrobił! – spanikował, podchodząc do niego i starając się odebrać mu kawałek szkła z dłoni.
- Nie, nie, nie! Zabiłem cię! Ty nie żyjesz! Zostaw, odejdź! –jedynie wrzeszczał.

- To powiesz, co się stało? – spytała się go kobieta, odziana w biały strój pielęgniarki. Siedziała koło blondyna z notesem i długopisem w ręku .
- Zabiłem go – odparł, uśmiechając się szalenie. Jego wzrok był obłąkany, a usta wyginały się w lekkim uśmiechu.
- Ale Sasuke żyje, nic mu nie jest – odpowiedziała spokojnie, przyglądając się pacjentowi. Chciała go jakoś pocieszyć, wyrwać ze złudnego przekonania.
-Może i żyje w twoim świecie, ale w moim już nigdy więcej.

3 komentarze:

  1. eee... hm... No dobra... To ja może od początku. Jak tylko zaczęłam czytać pomyślałam, no głupi jest, że siedzi pod jednym dachem z pijakiem i awanturnikiem. Zakrawa na masochizm i jakiś syndrom uległej i maltretowanej żony. Potem nagle z onego zrobiła się ona. Wróć, jeszcze raz, był na pewno 'on'. Teraz 'ona'. Myślę sobie, pomyliła się. Nieee, za dużo 'jej'. No to chyba kłania się jakaś schizofrenia ani chybi. Myślę sobie. Jadę dalej. Spotyka kumpla, idą się zabawić. Kolejny dzień, mecz i znowu niezgodność zeznań, co mnie utwierdziło, nie mówiąc już 'zabiciu' Sasuke. No i wylądował zapewne w kaftanie w odpowiedniej placówce medycznej. Tyle udało mi się ogarnąć moim zmęczonym umysłem. A teraz pytanie: Co Autor miał na myśli ;D
    I muzyka. Pasowała do klimatu tekstu.
    Ja osobiście lubię wszystko co wykręcone, filmy, muzyka, teksty. W Twoim jest to coś, co mnie przyciągnęło. Mam ten sam poziom zwariowania umysłowego ;D
    Wena życzę :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze...em...nawet nie wiem co napisać... Kiedy zaczęłam czytać i doszłam do tego, że osoba z którą mieszka to pijak, powiedziałam sobie, że w miłości można wiele wytrzymać. Jednak kiedy go uderzył już się wkurzyłam, bo jak on może żyć z takim brutalem który po dłuższej chwili okazał się być nią. W pierwszej chwili pomyślałam, że się pomyliłaś, jednak kiedy czytałam dalej zaczęło się to jakoś dziwnie układać. Byłam zniesmaczona tym, że własna matka karze mu sprzedawać ciało. Lekko się ucieszyłam kiedy przeczytałam, że ma chłopaka który się o niego troszczy i martwi. A potem ta akcja w szatni...tutaj się trochę przeraziłam. Pyta się faceta czemu ten nawiał a ten na to, że przecież ze sobą nie byli, pocałunek, krew i szkło którym się ciął, mnóstwo krwi...a to wszystko tylko w jego umyśle...
    Na końcu jak się domyślam akcja toczy się w zakładzie psychiatrycznym gdzie wylądował Naruto.
    Po przeczytaniu od razu w głowie pojawiła się nazwa choroby tj. schizofrenia. Czyli jak dobrze zrozumiałam to wszystko działo się w jego głowie, tak? I nadal się zastanawiam z kim on spał, o ile rzeczywiście z kimś spał.
    Ogólnie notka pokręcona, pozawijana i nie wiem co jeszcze, jeszcze takiej nie czytałam, ale z zadowoleniem stwierdzam, że spodobała mi się i jak będziesz chciała jeszcze taką dodać to dodaj :D
    Czekam na wyjaśnienia i pozdrawiam,
    kauru

    OdpowiedzUsuń
  3. no właśnie...hmmmm....ja tak czytam, czytam i w pewnym momencie myślę, ok mniej więcej łapię. Tylko tak pomyślałam ZONK oczy taaakie zrobiłam i już jednak nie łapałam.
    Może Naru z nieodwzajemnionej miłości po używki sięgnął i odleciał?
    "Jednak po chwili odsunął się od niego. To nie był ten zapach."-przespał się z kimś innym wyobrażając sobie, że to Sasuke i dlatego Uchiha później był zdziwiony?
    Hmm na moje oko to sprawy mają się tak:
    -dzieciństwo z matką alkoholiczką, która wyrzuca go z domu w pewnym momencie
    -między innymi przez to ominął go ważny mecz
    -przespał się z kimś myśląc, że to Sasuke
    -hmm troskliwego czarnookiego nie mam gdzie wsadzić
    -a może te idealne momenty są tylko w jego głowie? Zamyka się w swoim świecie uciekając przed brutalną rzeczywistością.
    -te zabicie Sasuke też mi wygląda na omam
    -hmm im bardziej staram się to rozgryźć tym więcej pytań mi się rodzi.
    No może ja lepiej poczekam aż wyjaśnisz co tak naprawdę miało miejsce,
    -hmm Naru wspomógł się czymś przed meczem
    -ten co mu pomagał się rozerwać przed meczem też go czymś nafaszerował
    -przez chwilę myślałam, że może Sasuke dawał mu prochy, potem zrodziła się myśl, że to Itachi-czarne oczy, z opisu podobny do Sasuke jednak inny zapach
    -prawdziwy Sasuke, nie ten z omamów, jest jego przyjacielem, troszczącym się o niego i martwiącym jednak nie umiejącym w odpowiedni sposób mu pomóc
    -w końcu Naru fiksuje i ląduje w psychiatryku
    -hmm ale czemu w takim razie dla niego Sasuke umarł? heh
    -początkowa scena musi mieć miejsce kiedy obie postacie są dorosłe i tu też mam masę opcji do wyboru
    Haha dobra już nie będę tu roztrząsać. Nie wiem czy zrozumiesz cokolwiek z mego komentarza bo jest to jeden wielki bałagan. No do oneshota w sam raz.
    Też lubię takie porwane na strzępy obrazy-gdzie każdy strzęp jest inny niż pozostałe ale jak złożyć odpowiednio w całość to każdy ze sobą idealnie współgra. Razem tworząc coś zupełnie innego. Ludzkie życie złożone z momentów.

    Pozdrawiam i niech wen będzie z tobą^^

    Rybki nakarmiłam:D

    OdpowiedzUsuń