niedziela, 5 czerwca 2011

Rozdział V

Dzisiaj nowy rozdział. Wybaczcie, że krótki, ale to taki wstęp do kolejnych, ciekawszych wydarzeń ^^.

~~!~~

Naruto spojrzał na swoją miskę, by po chwili przenieść wzrok na szczerzącego się osobnika o bladej cerze. Zacisnął usta w cienką linię i wstał, podążywszy w kierunku bruneta.
- Aż tak ci do śmiechu, gnido?! – syknął wściekle, patrząc w czarne, rozbawione tęczówki Uchihy. Nienawidził tego faceta, bo uważał siebie za władcę świata. W dodatku, za wiele sobie pozwalał.
- Żebyś wiedział. Nie ma nic zabawniejszego od tak skrzywionej mordy w środku dnia. Po prostu, boki zrywać – odpowiedział kpiąco, unosząc ironicznie kącik ust. Naigrywał się z chłopaka, czekając na jego reakcję.
- Wolę mieć skrzywioną mordę, niż mieć impotencje umysłową – uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc gniew malujący się na twarzy wroga. Nie zamierzał pozwalać na takie posunięcia ze strony gladiatorów.
- Nie pozwalaj sobie! – syknął, przybliżywszy się do chłopaka i podtykając mu ostrze nożu pod brodę. – I co, nadal taki odważny? – zaśmiał się psychopatycznie, patrząc w niebieskie oczy nowego skazańca.
Naruto spojrzał z politowaniem na mistrza Kapui. Jego brwi powędrowały do góry, a wyraz twarzy pozostał obojętny.
- Spróbuj mnie tylko tknąć, a pożałujesz – syknął. Nie zamierzał kapitulować. To nie było w jego stylu. Zresztą był wodzem Traków, którzy zawsze walczyli do końca i nigdy nie uciekali z pola bitwy.
Uchiha spojrzał na niego wściekle. Nie podobała mu się odpowiedź nowego.
- Porachuję ci wszystkie kości na arenie – szepnął, patrząc wyzywająco w jego oczy – o ile będziesz godny, by się ze mną zmierzyć – uśmiechnął się jeszcze perfidniej, przybliżając swoją twarz do ucha Uzumakiego, tak by nikt nie mógł usłyszeć jego słów – i o ile przeżyjesz.
- Możesz być pewny, że nie zginę, dopóki cię nie zabiję – odpowiedział pewny siebie, nie zająkawszy się.
- Trzymam za słowo – posłał mu jeszcze kpiący uśmieszek i zabrał nóż z gardła blondyna. Odszedł od niego pewnym krokiem, kierując się na pole treningowe. Naruto na ten widok zacisnął mocniej usta. Zazdrościł mu, że może pracować nad swoją techniką walki na przyszłe zawody. Był świadomy, że z takim stanem ciała, jakim dysponuje w chwili obecnej, to Orochimaru go nie puści. Jedynie, co mu pozostało to przyglądanie się walce gladiatorów, analizując każdy ich najmniejszy ruch. Każdy z nich posiadał jakąś słabszą stronę w pojedynku. Takie informacje mogłyby mu się przydać w przypadku, gdyby musiał stanąć do walki z jednym z nich. I mimo uważnych obserwacji nie zauważył nic, co mogłoby być piętą Achillesa w stylu walki Uchihy. Był idealny w każdym calu. Jego ciosy były jakby w pełni przemyślane, dokładne, szybkie. Poruszał się z niezwykła zgrabnością, unikając raz po raz ataków zadawanych przez jego przeciwnika.  Ta mała scena imitacji walki na arenie tylko uświadamiała Naruto, że jak tylko wróci do zdrowia, to będzie musiał się ostro zabrać do treningów. 
Minął tydzień odkąd trafił do domu Orochimaru dla gladiatorów. Mógł już od paru dni uczestniczyć w prawdziwym męczącym treningu. Doktorek nie oszczędzał ich, wręcz przeciwnie, wyciskał z nich siódme poty, by ze zmęczenia padali na twarz. W przenośni jak i dosłownie. Do tego uderzał batem w plecy za każdą pomyłkę i „obijanie się”. Wydawało się, że dla tego człowieka nie istnieje słowo „odpoczynek” czy „przerwa”.  Bywało też czasem, że potrafił przyjść nocą do nowych rekrutów, aby zabrać ich na trening trwający do białego rana. Oczywiście nie mieli wtedy przerwy tylko od razu zaczynali trening z resztą wojowników. Miało to na celu wzmocnienie wytrzymałości, jak powiadał Doktorek.
- Wzmocnienie wytrzymałości, pff! – prychnął Kiba, siadając ze zmęczenie koło Naruto. Z jego czoła lał się pot, który starał się wytrzeć w rękę.
- Nie narzekaj, mogło być gorzej – odpowiedział Uzumaki, który wziął kęs chleba do buzi. Jeszcze nigdy jedzenie mu tak nie smakowało jak tutaj. Widocznie głód potrafił zdziałać cuda.
- Gorzej? – spojrzał na niego dziwnie – Gorzej już być nie może! – niemal krzyknął z podrażnienia.
- Tak, mógłby na przykład nie wziąć dla ciebie jedzenia – odparł między przerwami na żucie kromki chleba moczonej w owsiance. – Masz – podał mu miskę z płynem i spory kawałek chleba. – Póki masz jedzenie, to nie narzekaj – poradził mu.
- Ale żarcie to mogliby dać lepsze – mruknął drugi niewolnik, który jak do tej pory nie udzielił się w konwersacji Naruto i Kiby. Był to Shikamaru Nara. Człowiek z głową nie od parady. Inteligentny, silny a jednak leniwy i marudny. Chyba, jako jedyny obrywał najwięcej od doktorka za swoją leniwość i odpoczynki. Twierdził, że musi być wypoczęty, aby ćwiczyć, co oczywiście Doktorek komentował złośliwie. Mimo to, wywiązała się między nimi jakaś nić sympatii czy czegoś podobnego. Ale być może tylko, dlatego, że obaj byli Rzymianami.  Trzeba jeszcze dodać, że Shikamaru nie był byle, jakim niewolnikiem, ale był generałem wojska rzymskiego, który za niewykonanie rozkazu przełożonego, trafił na ustawiony handel, by później służyć w domu Orochimaru na dwa lata. Miało to go nauczyć posłuszeństwa jak mówił, ale trudno zmusić takiego człowieka do czegokolwiek.
Naruto westchnął. Minął jedynie tydzień tych męczarni, a on nawet nie miał siły, by sprowokować Uchihę do walki. Twierdził, że mimo braku wyszkolenia w stronę gladiatora, potrafiłby pokonać Sasuke. Jednak z wycieńczenia było to niemal niemożliwe. Widocznie Ibiki przyjął słowa Orochimaru poważnie. To znaczy „Wyszkol go jak najlepiej, dużo za niego zapłaciłem”. Prychnął, przypomniawszy sobie słowa jego nowego właściciela.
Odsunął tą myśl na drugi tor, podsumowując to jedynie korzyścią dla siebie. Im lepszy trening, tym szybsze stracie z zarozumialcem z górą mięśni.
Dzisiaj nowi mieli chwilę przerwy. Wiązało się to z przygotowaniem gladiatorów w jakiejś pokazowej walce na prośbę przyjaciela Orochimaru. Oczywiście w pokazówce musiał wziąć udział mistrz Kapui. Zgrzytał zębami na każdą wspominkę na temat tego człowieka.
- Słuchasz nas? – przed jego oczami machnęła ręka Inuzuki. Spojrzał na niego pytająco. Chyba się trochę zamyślił.
Kiba przewrócił oczyma.
- Za trzy tygodnie mamy testy na gladiatorów – powtórzył. – Będziemy walczyć z gladiatorami i jak wygramy, to wypalą nam znak domu tego wężowatego – dodał z przekąsem. Trzeba wiedzieć, że szatyn nie pałał sympatią w stronę Orochimaru. Nazywał go skąpcem, który karmi wojowników papką dla dzieci.
- To może zmierzę się z Uchihą – uśmiechnął się pod nosem.
- Tylko ciebie to może cieszyć – skomentował mężczyzna z tatuażami na policzkach. – Masochista – skwitował krótko i wziął ostatni łyk owsianki.
- Oby spełniło się twoje marzenie – mruknął Nara, leżąc na ziemi z przymkniętymi oczami – To byłoby zbyt upierdliwe walczyć z Uchihą.
*
Pod wieczór było spokojniej i jakoś inaczej. Przyjemny chłód, rześki wiaterek i promienie zachodzącego słońca były miłą odmianą od skwarzącego słońca w południe. I nawet trening pod batem Doktorka był przyjemniejszy, kiedy w pobliżu nie znajdowali się „prawdziwi” gladiatorzy. Mógł się przez to bardziej skoncentrować na szkoleniu nowych wojowników, dając im wskazówki.
- Szybciej! Uważaj na tył! Przeciwnik tylko czeka, aby cię od tyłu zaatakować! – krzyczał raz po raz uwagi, przyglądając się starciu nowych. – Ty! – krzyknął, wskazując głową na Naruto – Jesteś w gorącej wodzie kąpany, więc pokażę ci prawdziwe starcie – uśmiechnął się, zasięgając po swój miecz z pochwy. – No dalej – pośpieszył zdziwionego blondyna.
Na twarzy Traka zagościł usatysfakcjonowany uśmiech. Sięgnął ręką po swój miecz i stanął w pozycji gotowej.
- Taki nieposłuszny szczeniak, a nawet walczyć nie potrafi. I do tego chce walczyć z mistrzem Kapui – zaśmiał się – porywasz się z motyką na słońce, Traku – prowokował go, czekając na atak furii od strony Naruto. Nie czekał nawet długo, kiedy wściekły wojownik zaatakował go mieczem. Był to jednak tak przewidywalny ruch, że Ibiki go odparował. – trochę kreatywności nie zaszkodzi – uderzył mieczem pod kąt w broń blondyna, odrzucając jego ostrze daleko do tyłu. Zdezorientowany Trak spojrzał na lecący miecz, nie spodziewając się ataku ze strony Doktorka. Ibiki wykorzystał dezorientację wojownika, przybliżając się do niego i podhaczając mu nogę w takim miejscu, że Naruto upadł na piach. Doktorek przyłożył mu miecz do gardła – Gotowość i spokój w czasie bitwy. Tylko to uratuje twój tyłek od śmierci – powiedział, patrząc mu w oczy – albo – tu zwrócił się do reszty wojowników – dwa palce, które symbolizują poddanie się – uśmiechnął się jeszcze kpiąco w stronę blondyna, pokazując mu dwa palce i oczekując reakcji od strony pokonanego.
Naruto jednak nie zamierzał pokazywać tak kompromitującego znaku, więc z zaciętością patrzył w oczy Doktorka.
- Dzisiaj ci daruję, Traku – powiedział, zabierając ostrze z gardła blondyna i podając mu pomocną dłoń – Ale tam na arenie, może nie być innego wyjścia.
Naruto wstał z ziemi, otrzepawszy się z piasku i patrząc wilkiem w stronę zadowolonych kolegów.
- Ktoś tu przecenia swoje możliwości – usłyszał.
-Zamknij się – warknął, udając się w stronę słupa z drewna, aby na nim wyładować swoją złość.
*
Parę godzin później dało się usłyszeć roześmiane głosy gladiatorów wracających z walki. Wszyscy szczęśliwi, żywi i podpici, robili hałas na terenie domu Orochimaru. Najwidoczniej Pan ich wynagrodził za pracę, częstując ich alkoholem i kobietami, których było pełno w specjalnej chacie dla wojowników. Nieświadomi rekruci zerwali się z łóżek, chcąc zasmakować rozkoszy. Kibie nawet udało się pocałować niewolnicę.
- Gdzie te ręce? – Zapytał Uchiha, który trzymał w talii pewną dziewczyną o różowych włosach i w skąpej sukience – Kobiety są dla prawdziwych gladiatorów, a nie dla niewolników – zaśmiał się perfidnie, przybliżywszy się do dziewczyny, składając jej pocałunek na szyi. Chwilę później zniknął z ową niewolnicą w swojej celi.
Naruto patrzył na to z niemałym zdziwieniem. Orochimaru potrafił zadbać o swoich wojowników.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam jednym tchem i jestem zadowolona i to bardzo :)
    Czekam na następne :)
    Ri-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaspałam z komentarzem^^
    Wojownicy też potrafią o siebie zadbać.
    Coś myślę, że Naruto wybije Sasuke z głowy posiadaczkę różowych włosów (Sakuuraaa *łapie się za głowę*).
    Naruto jest troszkę zbyt pewny siebie i czasem nie myśli nim zaatakuje lub na coś się zgodzi.
    Niemniej jego odwaga i upór znajdują uznanie.
    Nie idzie po najmniejszej linii oporu tylko stawia sobie wysokie wymagania i dąży do ich jak najlepszej realizacji.
    Sasuke nosi głowę wyżej niż ją ma. Ale ma to swój urok. Wyrobił swoją pozycję więc się z nią obnosi.
    Starcia tych dwóch napaleńców nie mogę się doczekać...baaaardzo, bardzo.
    Pozdrawiam serdecznie, weeny i do następnego rozdziału ^^
    xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Sakura jako niewolnica ? xD mmm..
    Uwielbiam ich docinki i gierki słowne.
    Ale że Orohimaru?! - oj biada im, biada.
    Rozdział bardzo płynnie się czyta, bez przynudzających momentów. Nie mam do czego się doczepić. Dziękuję za uwagę i do widzenia.
    Pozdrawiam .Damessa!

    OdpowiedzUsuń