niedziela, 13 lutego 2011

Rozdział III

Hej! Przepraszam za opóźnienie, ale przez wichurę panującą w Trójmieście nie miałam internetu przez trzy i pół dnia. Potem doszedł upadek ze schodów i oparzenie ręki żelazkiem. Ten tydzień był dla mnie tygodniem kaleki. I nawet się tak czuję. Do tego czuję, że ten rozdział mi się nie udał. Nie jestem z niego zadowolona. A koleną notkę przewiduję na następny weekend. W środku tygodnia raczej mi sie nie uda. Mam teraz masę nauki, więc nawet nie mam jak do tego się zabrać.
Dajcie mi kawy!
Znów proszę was o wyłapywanie błędów :) Ja nie potrafię czytać kilkanaście razy tego samego w poszukiwaniu błędów, bo po pewnym czasie zaczynam ich nie dostrzegać.

~~!~~

- Powiedziałbym, że raczej z Tracji – odparł, uśmiechając się z szaleńczym błyskiem w oku. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że legat może go ułaskawić.
- Ach, to ty – zaprzestał śmiania się ów gladiator, który wskazał palcem na Naruto. – Nie tak sobie ciebie wyobrażałem – rzekł – Ludzie o tobie mówią. Dzika bestia, która w furii zabiła czterech gladiatorów Zabuzy. Ale plebs się nie zna. To marne imitacje gladiatorów. W Kapui nie będzie ci już tak łatwo. – uśmiechnął się wrednie. Dobrze wiedział, co mówił. Nie od dziś wiadomo, że wojowników Zabuzy nie można nazwać prawdziwymi gladiatorami. Przynajmniej tak mawiał jego pan.
Jeńcy spojrzeli ciekawi na blondyna. Lustrowali jego ciało przenikliwie i badawczo, doszukując się dowodu na potwierdzenie słów gladiatora. Pomimo półmroku panującego w wozie, doszukali się głębokich ran i siniaków na ciele mężczyzny, który jak gdyby nic siedział z przymkniętymi oczami. Orochimaru obiecał mu, że jak dotrze na miejsce, jego rany zostaną opatrzone przez lekarza. Tymczasem musiał sobie sam radzić z niemiłosiernym bólem, a jego lekarstwem był sen.
Dojechawszy do celu podróży, rozniósł się głos woźnicy, ogłaszający dotarcie na miejsce. Naruto otworzył gwałtownie oczy. Przez chwilę myślał, że to mu się tylko śni, ale prawda okazała się o wiele bardziej brutalna. To była cholerna rzeczywistość, a ból w klatce piersiowej tylko to potwierdzał.
 Kankuro i Hidan wyszli, jako pierwsi z wozu, czujnie obserwując wychodzących niewolników. Nie było mowy na próbę ucieczki. Byli na terenie szkoły gladiatorów, którzy mogli robić za strażników ich nowego pana. Poza tym, wysokie mury ogrodzonego terenu, zamykały marzenie o próbie ucieczki. Zrezygnowani i zmęczeni niewolnicy ustawili się w rzędzie naprzeciwko mężczyzny z batem w ręku.
- Czy zdajecie sobie sprawę, czego dotykają wasze stopy? – spytał, przypatrując się im z groźną miną. Na pierwszy rzut oka, można było ze stanowczością stwierdzić, że z mężczyzną nie było żartów. Jego autorytet rósł w oczach więźniów, którzy spojrzeli na jego osobę. Otóż, na jego twarzy widniały dwie przeciągłe blizny na policzkach. Jedna nieco mniejsza na prawym policzku, druga zaś była wąska i długa. Przecinała, bowiem prawie całą długość twarzy, od brwi po usta. A nie od dziś wiadomo, że takie znamiona budzą respekt wobec ich posiadacza. Poza tym, jego budowa ciała była imponująca. Mierzył chyba z dobry metr dziewięćdziesiąt kilka, a barki jego prężyły się w świetle zachodzącego słońca.  – Odpowiadać! – warknął, strzelając batem. Jego oczy wędrowały z jednej osoby na drugą, zatrzymując się na nieco grubszym skazańcu.
Niewolnik czując niewygodny, ciążący na swojej osobie wzrok, odebrał to, jako znak na udzielenie odpowiedzi.
- Piasku? – raczej spytał, niż odpowiedział na zadane pytanie człowieka z batem.
Dookoła rozniósł się śmiech wychodzących z jakiegoś baraku mężczyzn. Wszyscy oni byli silnie zbudowani i opasani lichym materiałem wokół bioder. Od ich wykremowanych ciał jakimś specyfikiem odbijały się promienie zachodzącego słońca. Do tego, wyglądali jakby pomogli sobie jakimś trunkiem na poprawę humoru. Nie wiadomo, z czego tak mocno się śmiali. W pewnym momencie stanęli i zaczęli się przypatrywać nowym niewolnikom z obrzydliwymi uśmieszkami na twarzy.
- Patrzcie, kogo nam przywieźli! Nowa hołota, haha! Przywitajmy ich należycie chłopaki! – krzyknął jeden z owych gladiatorów, który zaczął pokazywać kciuka w dół i wyć w niebogłosy. Nie trzeba było dłużej czekać, kiedy za jego przykładem poszła reszta wojowników. Wyglądali w tym momencie jak stado niedorozwiniętych małpiszonów, które cieszą się z byle, jakiego powodu. Byleby dobrze się bawić.
Mężczyzna z bliznami na twarzy, wykrzywił twarz w grymasie. I nie wiadomo było, czy był to grymas uśmiechu czy raczej pogardy i pożałowania głupoty.
- Spokój! – krzyknął, strzelając batem, przerwawszy salwę śmiechów, ostrym dźwiękiem przecinającym powietrze. – Uchiha! Wystąp i powiedź tym szczeniakom, na czym stoją! – rozkazał, wyłapując mężczyznę o czarnych nieco przydługich włosach. Jego skóra wydawała się jakaś nienaturalna. Jej kolor przypominał kwiat alabastru. Bardzo jasna, niemalże biała w takim klimacie budziła podziw. Ale podziw ze wzglądu na to, że jest to niespotykane w tych okolicach.
Gladiator usłuchał tyrana i wystąpił z dumą do przodu, spoglądając kpiąco w stronę niewolników.
- Na ziemi świętej, która przelana jest waszą krwią, potem i łzami. – odpowiedział bez zająknięcia, niczym jakiś wierszyk wyuczony w dzieciństwie.
- Świetnie! – pochwalił go - Słyszeliście? – zwrócił się z powrotem w stronę skazańców -  Macie to zapamiętać, może i kiedyś, któregoś was poproszę w przyszłości by takie oto słowa przekazał nowym rekrutom. – uśmiechnął się kpiąco. - Ale nie róbcie sobie nadziei! Może nie dożyjecie tego pięknego dnia. Nikt z was szczeniaki na dzień dzisiejszy nie przeżyłby spotkania z gladiatorem – przechodził wzdłuż rzędu stojących niewolników, stanąwszy, przy Naruto. – Może oprócz niego. – wskazał głową na blondyna - Kyuubi, bo tak nazwał go tłum, zabił czterech gladiatorów, mimo swojego wyroku śmierci, sprzeciwił się losowi. I wiecie, kim jest? – rozejrzał się po ludziach, oczekując odpowiedzi, której nie dostał - Jest nikim! To byli gladiatorzy z niższego szczebla. – odpowiedział za nich. - Tutaj to już nie jest zabawa, lecz prawdziwa walka o przetrwanie, chwałę i sławę! Tu nie ma miejsca na łzy, sprzeciw i słabość. Ale o tym się jutro przekonacie. Cieszcie się ostatnim dniem wolności, jutro zasmakujecie prawdziwego trudu. – odwrócił się do nich plecami – rozejść się! Kyuubi, ty zostajesz! – rozkazał.
Naruto słysząc swoje nowe przezwisko, drgnął.
- Nie tak mam na imię, nazywam się…
- Guzik mnie obchodzi jak się nazywasz. Masz się umyć i stawić w tym miejscu, pan chce się z tobą widzieć. Nie wiem, po co chce się trudzić z takim śmieciem jak ty, mógłby, chociaż poczekać jak się staniesz gladiatorem, ale to nie mój interes – odparł chłodno.  – pośpiesz się, nie będę tu na ciebie czekał więcej niż dziesięć minut.
Naruto westchnął zrezygnowany i oddalił się szybko, podążając za towarzyszami swego losu. Kto wie? Może po uporządkowaniu się, wreszcie uda mu się dogadać z tym całym Orochimaru?
- No proszę, blondaskowi udało się przeżyć – odezwał się jeden z gladiatorów, kiedy Naruto wszedł do pomieszczenia, w którym była przygotowana woda do umycia. – Ale nie na długo – parsknął śmiechem.
Naruto stanął i spojrzał na niego groźnie.
- Uważaj na słowa. – odparł mu oschle – nie wiadomo, czy dożyjesz jutrzejszego dnia – dodał, uśmiechając się kpiąco i zadziornie. Nie obchodziło go, że może mieć przez to kłopoty. Co może być gorszego od wywiezienia człowieka z jego rodzinnego domu, w który ma, a raczej miał rodzinę i został rzucony gladiatorom do zabawy, którzy mieli go zabić? Życie w niewoli nie miało żadnego sensu. Choć gdyby ktoś usiłował go zabić, to by się nie poddał z czystej złośliwości.
Nagle został popchnięty na ścianę. Mógłby się obronić, ale nie spodziewał się tak jasnej agresji wobec swojej osoby. Po drugie, nie miał już siły. Zwłaszcza teraz, kiedy jego twarz spotkała się z zimnym obliczem cegieł. Znowu poczuł wilgotną ciecz na policzku. Prawdopodobnie tygrysie wąsy zwane inaczej ranami od trójzęba znowu się otworzyły, powodując wypływ krwi i szczypanie ran na policzkach.
- Sam powinieneś uważać na to, co mówisz – syknął mu koło ucha lodowaty głos. Czuł na sobie rękę, która przyciskała mocno jego kark do ściany, nie dając mu możliwości na odwrócenie się. – nie podskakuj doświadczonym, bo jedyną osobą, która zostanie poszkodowana, będziesz ty. – ten pewny siebie głos doprowadził, Naruto do furii. Miał już w planie nawrzucać temu komuś za skradanie się od tyłu z obawy przed jego zdolnościami, ale jedno chłodne ostrze dotykającego jego krtani, związało jego język wystarczająco skutecznie. – Pamiętaj, że nikt tu nikogo nie zabija. Jeśli masz z kimś do wyrównania rachunki, to zrób to na arenie – powiedział, poczym popchnął głowę Naruto na ścianę, rozwalając mu łuk brwiowy.
Trak oderwał się od zimnego oblicza ściany i dotknął zakrwawionej brwi, spoglądając wściekle na swojego oprawcę.
- I mówi to ten, który przykładał mi nóż do gardła – prychnął, patrząc prosto w przeraźliwie czarne tęczówki gladiatora, który uśmiechnął się z satysfakcją.
- Mnie zasady nie dotyczą. – odpowiedział jak gdyby nic, odwracając się i zostawiając zburzonego Traka.
Naruto zamierzał mu już odpowiedź czymś chamskim, aby zetrzeć mu ten cholernie irytujący uśmieszek z jego buźki, ale czyjś łokieć tkwiący w zagłębieniu jego obtłuczonych żeber mu to uniemożliwił. Najwyraźniej ktoś usiłował go dobić lub ratować przed panem mądralińskim.
Spojrzał oburzony na osobę, która miała czelność dotknąć go w tak bolesnym miejscu.
- Opanuj się jak chcesz tu dobrze żyć – szepnął mu pewien rudowłosy chłopak o intensywnie zielonych oczach, które bez krępacji patrzyły odważnie w niebieskie tęczówki Traka. Był to widok nadzwyczaj nieprzeciętny, ponieważ pierwszy raz w życiu widział mężczyznę z bordowymi włosami.
- Kim on jest? – zapytał bez ogródek, przechylając lekko głowę w stronę stojącego mądrali, który nalewał sobie jakiegoś wina do kielicha. Był to mężczyzna, który został poproszony do poinformowania ich, na czym stoją, a teraz najzwyczajniej w świecie doprowadzał się do stanu upojenia. Dla Traka było to do niepomyślenia. Kto mądry dostarcza takich rzeczy zwykłym, śmierdzącym niewolnikom?
Rozmyślałby jeszcze długo nad tą sytuacją, gdyby nie basowy głos który otarł się o jego małżowinę uszną.
- Legendą. Chodzącą pieprzoną legendą – wtrącił wysoki mężczyzna z brązowymi włosami, którego pamiętał z czasu podróży.
- Taka z niego legenda, jak ze mnie bogini Wenus – skomentował to Naruto, przypatrując się ze skrzywioną miną, gladiatorowi.
- Nie obrażaj bogów – wtrącił mu szatyn – ich łaska ci się przyda, jeśli chcesz przeżyć.
- Nie wierzę w bogów – odparł mu, biorąc do ręki naczynie z wodą i mocząc w nim ręce – gdyby byli łaskawi, pozwoliliby mi zginąć na wojnie, a nie w ciasnej klatce z popaprańcami. – śmieszyły go te wszystkie gadki o bogach i ich łasce. Nie widział w tym żadnego sensu. Nikt go nie uratuje jak stanie na środku areny i wzniesie ręce ku górze, prosząc o pomoc. Jedyną osobą, która będzie mogła mu pomóc, będzie on sam i nikt więcej.
- Kyuubi! – rozległ się głośny, gruby głos, należący do mężczyzny z batem – ile mam na ciebie czekać?! Co ty panienka, że tak długo doprowadzasz się do stanu użytku? – warknął, utrzymując powagę w śród śmiechów gladiatorów, których rozbawiła uwaga Doktorka, bo tak go przywykli nazywać, choć nie do końca wiadomo, skąd to się wzięło.
- Najwyraźniej. Nie chcę, aby mój pan padł, poczuwszy mój zapach zmieszany z resztą bydła. Wystarczy, że ja ledwo zipię w tej stodole. – odparł wrednie, kierując się w stronę człowieka z bliznami. I choć było to mało prawdopodobne, zdawało mu się, że widział cień zadowolonego uśmiechu.

6 komentarzy:

  1. fajny i współczuję ci ego co ci się stało

    OdpowiedzUsuń
  2. Klikłam, komentuję^^

    Zgred-chan biedna ty:* Upadek ze schodów boli, wiem bo taka sama łamaga ze mnie. Rękę poparzoną żelazkiem też miałam ale na szczęście nie ma blizn(ufff). Teraz wiem, że nie macha się gorącym żelazkiem w rytm piosenki. Człowiek całe życie uczy się na błędach.

    A teraz notka:
    HA! Kocham wyszczekanego Naruto. Jeśli będzie nadal miał taki cięty język to przewiduję spore kłopoty ale także zainteresowanie ze strony młodego Uchihy. Zatem niech miele ostrym jęzorkiem ile wlezie. Nie będzie czasu na nudę.
    Hmm ciekawe co od niego Orochimaru już na samym początku chce? Pewnie zaraz będzie dawał zapewnienia, że jeśli będzie dobrym gladiatorem i takie tam to ma szanse kiedyś na odzyskanie wolności. Albo gustuje w blondynach, kto go tam wie.
    Uchiha, żyjąca legenda:D Kto jak kto ale on jest najlepszy dla wyznaczania co wolno a co nie. Nie obowiązują go żadne zasady? Taa, to co on tam robi? No chyba, że jest tam z nieprzymuszonej woli i nikt go siłą tam nie trzyma. Jeśli tak jest to co go tam trzyma? Chęć walki z najlepszymi, (nadal chęć zemsty jak w mandze), czy może kierują nim jakieś inne powody?
    Niemniej dobrze, że tam jest jakikolwiek powód go tam trzyma.
    Hmm towarzystwo też jest ciekawe. Hidan, Kankuro, hmm (Gaara?Sasori), Kabuto?. Kolorowe towarzystwo, każdy inny i każdy na swój sposób ciekawy.
    Spartańskie warunki tamtych czasów są w sam raz dla ich temperamentów, zwłaszcza dla nieokiełznanej bestii Naruto^^
    Już nawet przydomek zyskał. Nieźle jak na początkującego, ba! nawet nie był jeszcze gladiatorem. Coś czuję, że rodzi im się nowa żyjąca legenda.
    Naruto pewnie szybko odnajdzie się w nowym miejscu i nowych warunkach. Jednak jego buntowniczy charakter zapewne da o sobie znać jeszcze nie jeden raz.
    Błędów nie dam rady teraz wyłapać. Mózg po całym dniu mi boli. Jednak nic nie rzuciło mi się w oczy po zapoznaniu się z rozdziałem.

    Zdrowia, weny i dużo wolnego czasu. Pzdr^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem, jestem moja droga. Już się rozpisuję. A co! Chciałaś, to masz.
    Zgadzam się całkowicie deedwardą w kwestii Naruto :D Zresztą od początku wpadł mi w oko.
    Akcja będzie się dziać w Kapui! To teraz już wszystko rozumiem :) Zajrzałam od razu do googla, bo lubię widzieć o czym czytam i cóż, tamtejszy Amfiteatr miał jeszcze mniej szczęścia niż Koloseum. Ale można sobie wyobrazić jego wielkość. Czyżbyś wzorem Spartakusa planowała jakieś rewolucje w wykonaniu Naruto? ;) Nie zdziwiłabym się, bo to urodzony buntownik, widać od razu. No ale zostawmy to Tobie. Mi tu po prostu już mózg puchnie.
    Wracam do treści, bo znowu zboczyłam. Zgubiłam się. Acha, dojechaliśmy i wysiadamy. Piasek mnie rozbawił, jak resztę towarzystwa ;) Dobrze, że chłopak batów nie dostał za taką profanację. I teraz właśnie ukazuje się nam Uchiha w całej swojej bladej i obsmarowanej postaci. Teraz właśnie w jego kwestii chciałam powiedzieć, deedwarda napisała:
    "Nie obowiązują go żadne zasady? Taa, to co on tam robi? No chyba, że jest tam z nieprzymuszonej woli i nikt go siłą tam nie trzyma."
    Myślę, że jest takim samym niewolnikiem/gladiatorem jak cała reszta, tyle że jest niepokonany, najlepszy ze wszystkich i z tego względu ma chody u szefa. To jak w więzieniu potrafią sobie niektórzy, bardziej zaradni ustawić życie. Mimo, że są więźniami mają służących i podnóżki. Moje wrażenie pogłębił wierszyk wyrecytowany na jednym wdechu o piasku. Niby lokalna szyszka ale recytuje. Niby to zaszczyt, jak to powiedział zarządca (pasuje mi do opisu Ibiki Morino ;) ) ja jednak odniosłam inne wrażenie. Ale, ale pal sześć wierszyki, mamy pierwsze spotkanie naszych chłopców :D Oj, jak ślicznie, ta chemia już wypływa. W zasadzie to Sasuke może się już czuć zagrożony i pewnie już wie, że trafił się twardy zawodnik. hehe, będzie wesoło (zaciera łapki). No póki co, musi się nasz Lisek zapoznać z terenem, zwyczajami, ludźmi (o właśnie, myślę, że to rude, to Gaara, w końcu zielone ślepia zobowiązują) no i przede wszystkim poznać swojego pana. Ciekawe jakie zamiary ma Oro w stosunku do niego. Czy ja jeszcze piszę z sensem? Ktoś to jeszcze czyta?
    Jeszcze ostatnie zdanie, haha, dobre, nawet pan blizna nie wytrzymał ;) Ale sama prawda.

    Teraz w kwestii błędów. Moim krzywym okiem zobaczyłam dwa:
    "krzyknął jeden z ów gladiatorów" - z OWYCH gladiatorów. ÓW - to liczba pojedyncza.
    "mimo swojego wyroku śmierci, sprzeciwił się losu." - sprzeciwił się LOSOWI

    Na koniec dużo wena, czasu, chęci. Uważaj na schodach, patrz pod nogi, nie czytaj w tym czasie, tylko Kakashi to potrafi, nie walcz z gorącym żelazkiem, bo i tak nie wygrasz. Blizny schodzą po jakimś czasie ale po co zadawać sobie ból. Mam doświadczenie w tej kwestii dosyć bogate z racji mojego zawodu ;) Nie obcy mi ten ból.
    A co do muzyki to się skupię :) Ale samo Naruto Shippuuden ma w sobie kilka walecznych utworów. ALe to zapewne wiesz, co tu będę z drzewem do lasu się pchała ;) Jak tylko coś znajdę to napiszę.
    Pozdrawiam zatem :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział nie jest nudny :)
    Jedynym minusem jest to iż trochę krótki ale to nic wielkiego :)
    Współczuje ci z powodu tylu wydarzeń ...
    i przepraszam za tak krótka wypowiedz z mojej strony
    Życzę ci BEZPIECZEŃSTWA :) aby ci się tym razem nic nie stało :) i dużooooooooooo weny :)
    Justyś/Ri-chan

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki nudny? Przesadzasz ;D Tyle razy go pewnie czytałaś, że Ci się znudził ;p Mnie się bardzo podobał i z chęcią poczekam na kolejne rozdziały :D A jak będziesz pisać kolejny, to tak trochę więcej napisz, bo nim zaczęłam czytać to już skończyłam :D Bardzo ale to bardzo, podoba mi się kreacja bohaterów, zwłaszcza Naruto i Sasuke, choć dobrze ich jeszcze nie poznałam, już mogę powiedzieć, że wyszli idealnie. W ogóle wszystko na razie jest genialne ;D
    Czekam na więcej i uważaj na siebie, bo tyle klęsk w jednym tygodniu jest trochę przerażające ;D
    Wracaj do zdrowia ^^
    Pozdrawiam
    kauru

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje opowiadania BARDZO mi się podobają (jestem od nich uzależniona )xD
    Czekam na kolejne rozdziały
    V miała być 5/6 marca -.-
    Dziś jest 24 -.- (foch)

    instrumental songs
    może Ci się przydadzą

    http://www.youtube.com/watch?v=J_ktP11DkiM

    http://www.youtube.com/watch?v=DH4g2fb4RIc

    http://www.youtube.com/watch?v=8I0EgfFsJMk&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=Sc109u7Zw8M&feature=related


    ten według mnie najlepszy
    http://www.youtube.com/watch?v=jV0oA3YUiw8&feature=related


    http://www.youtube.com/watch?v=cVHMqWitATY&feature=related

    OdpowiedzUsuń